Asset Publisher Asset Publisher

Podstęp doskonały!

Kukułka zakuka, niejednego oszuka.

Gdyby chcieć wskazać w ptasim świecie „antyrodzica”, będącego przeciwieństwem licznych wzorów macierzyństwa, długo nie myśląc wybór padłby pewnie na kukułkę (Cuculus canorus).

Pępek świata

Nasz bohater, a właściwie bohaterka, bo nie dość że nazwa gatunku to forma żeńska, to na dodatek o samicach głównie będzie mowa, jest samotnikiem przez wielkie „S”:

- samotnie w Polsce reprezentuje liczną, światową rodzinę różnych gatunków kukułek, których jest ponad 50!

- samotnie, bo bez najbliższych, spędza większość czasu jako swobodna „singielka”,

- samotnie też podróżuje na afrykański kontynent, nie mając możliwości robić tego w towarzystwie swoich biologicznych rodziców i rodzeństwa, których nie zna.  

Jednak całą tą samotność rozpoczyna chwila, gdy kukułki na kilka tygodni stają się przysłowiowym „pępkiem świata” dla przybranej ptasiej rodziny, reprezentującej któryś z gatunków śpiewającego drobiazgu. Ten moment, w którym rozwarty dziób kukułki o jaskrawoczerwonym ubarwieniu i jej głośne dopominanie się o pokarm, są właściwie jedynym obrazem i dźwiękiem dla adopcyjnych rodziców, to chwila gdy kukułcze pisklę odgrywa rolę „niesfornego podrzutka”.

Często słyszana, rzadko widziana! (fot. Krzysztofa Nawrocka)

Ptasi pasożyt

Zanim jednak kolejna kukułka zacznie swoje pierwsze kukułcze koncerty w koronach drzew, zdarzyć musi się ciąg wydarzeń ocierających się o „przyrodnicze fenomeny”. Kukułki to wysoko wyspecjalizowany „gniazdowy pasożyt”, jedyny taki w Polsce.  Wiosenne pojawienie się, samce głoszą charakterystycznym kukaniem, natomiast samice „uwodzą” z kobiecą frywolnością - diabolicznym chichotem. Jedno i drugie choć tak różne dla ucha, na drobne ptaki śpiewające działa jak płachta na byka. Kukułki nie są lubianymi sąsiadami. Ptasia drobnica wszelkimi dostępnymi siłami stara się przegonić kukające samce, nie wiedząc, że te wywabiając w ten sposób z gniazd potencjalnych rodziców swoich przyszłych piskląt i prowokując je do ataku (fenomen I), ułatwiają swoim „partnerkom” podrzucenie sławetnego – kukułczego jaja! Takich podrzutków w sezonie lęgowym zdarza się ok. 20, jednak zaledwie z kilku z nich młode ptaki osiągną dorosłość i zobaczą „czarny ląd”.

Czujne samice, doskonale zorientowane poprzez wcześniejszą, cierpliwą obserwację, w lokalizacji gniazd poszczególnych gatunków ptaków śpiewających, znajdujących się w najbliższym rewirze (fenomen II), z precyzyjną dokładnością realizują zniesienie jajowego podrzutka. Ta precyzja i dokładność to istny fenomen III, no bo jak fenomenem może nie być:

  • dostosowanie barwy i nakrapiania skorupki podrzucanych jaj, tak by odpowiadały w tym względzie wyglądowi jaj gospodarzy danego gniazda,
  • wybieranie zasadniczo na przyszłych rodziców dla swojej pociechy, dokładnie tego gatunku ptaka, który w przeszłości wychował niedoszłą kukułczą matkę,
  • ewolucyjne wzmocnienie twardości skorupki jaj, by przy upadku z wysokości, a najczęściej w takich warunkach następuje ich zniesienie by trwało jak najkrócej, nie stłukły się lub nie pękły,
  • wyjątkowo niewielki rozmiar podrzucanych jaj jak na ptaka takiej wielkości jakim jest kukułka, aby swoim rozmiarem korespondowały z jajkami najczęściej znacznie mniejszych gatunków, mających stać się przybranymi rodzicami.

Okazjonalny gość naszych posesji (fot. Krzysztofa Nawrocka)

Wymuszona adopcja

Gatunków, które mimowolnie zostają skazane na wychów młodych kukułek jest ponad 100! Choć zdarza się, że czujni niedoszli wychowawcy zauważą obce jajko w swoim gnieździe i skutecznie się go pozbędą, to jednak najczęściej w takich sytuacjach zadziała macierzyński instynkt samicy i kukułcze jajo trafi pod jej opiekuńcze skrzydła. A wtedy rozpoczyna się istny wyścig z czasem. Młoda kukułka jest wiecznie głodna! Stopień nienasycenia jest tak wielki, że ostatecznie karmią ją nie tylko rodzice adopcyjni, ale i nierzadko inne okoliczne ptaki, które np. w międzyczasie utraciły swoje lęgi. Nic dziwnego, że kukułcze pisklę rośnie jak na drożdżach i jak te drożdże potrafią wypłynąć z pojemnika, tak i pisklę wręcz „wypływa” z rodzinnego gniazda. Ale jak miałoby być inaczej, gdy młode kukułki mające już niedługo osiągnąć wielkość do 35 cm i wagę do 150g, zajmują gniazdka chociażby naszego najmniejszego krajowego ptaka czyli mysikrólika, przeznaczone pierwotnie dla piskląt, które dorosłyby zaledwie do 9 cm i do 7g. Różnica w wadze? Śpieszę podać – ponad 20-to krotna! 

Młoda kukułka – „międzygatunkowy” trud wychowania (fot. Krzysztofa Nawrocka)

Wyrodna matka?

Ogromna większość „zagranicznych” gatunków kukułek, to skrupulatni budowniczowie gniazd i wychowankowie swojego potomstwa. Nasz krajowy „rodzynek” wydaje się na tym tle istną „czarną owcą” macierzyństwa i wyrodną matką. Ale czy mając na względzie wręcz perfekcyjnie dopracowane uzdolnienia do skutecznego i trafnego wyboru dla swoich jaj „rodziców zastępczych” i całą misterną otoczkę jaka samemu składaniu jaj towarzyszy, mamy prawo odżegnywać kukułki od czci i wiary? Jakie by ostatecznie ptaki te nie były z powodu swojego specyficznego zachowania (bądź co bądź wynikającego z natury), przyznać trzeba, że kukułcze kukanie stanowi jeden z przyjemniejszych dla naszego ucha, ptasich głosów i oby nam zawsze towarzyszyło w piękne i słoneczne letnie dni.

Durchschnitt (0 Stimmen)