Wkręceni w GWiNT

Trzecia edycja ultramaratonu GWiNT zgromadziła niemal pół tysiąca biegaczy. W tym roku mieli oni do wyboru aż trzy dystanse: 55, 110 i 161 kilometrów.

Rozegrany w majowy weekend (6-7 maja) GWiNT Ultra Cross to pierwszy ultramaraton przełajowy rozgrywany w Wielkopolsce. Jego nazwa pochodzi od pierwszych liter trzech powiatów, przez teren których prowadzą trasy: Grodziska, Wolsztyna i Nowego Tomyśla. – Ale też od tego, że jesteśmy wkręceni w bieganie tak bardzo, że postanowiliśmy zorganizować własną imprezę – opowiada Sławomir Szymański, rzecznik prasowy imprezy.

Trasa biegu w większości prowadzi drogami nieutwardzonymi, głównie leśnymi ścieżkami, czasem drogami polnymi. Uczestnicy mają podczas biegu praktycznie pełny przekrój krajobrazów środkowo-zachodniej Wielkopolski. Są ostre podbiegi i zbiegi na polodowcowe wydmy, są też odcinki płaskie. Większość trasy poprowadzona jest przez malowniczo pofałdowany podczas zlodowacenia obszar. Odcinki asfaltowe ograniczone są do minimum.

- Cieszymy się, że w wolsztyńskich lasach są organizowane takie biegi, a w ciągu roku jest ich u nas kilkanaście. Nie ma lepszej promocji przyrody, jak poprzez pokazywanie ludziom, jak przyjemne i przede wszystkim zdrowe jest bieganie po lasach. Trasa biegu jest co roku wytyczana inaczej. Być może na terenie Nadleśnictwa Wolsztyn biegną najkrótsze odcinki biegów, ale za to bardzo przyjemne: nie ma wielkich wzniesień, a do tego są malownicze trasy – na terenie nadleśnictwa są liczne, piękne jeziora. Od kilku lat można też zaobserwować coraz większą kulturę biegaczy, nie zostawiają po sobie bałaganu – mówi Łukasz Zając z Nadleśnictwa Wolsztyn.

W tym roku dla biegaczy przygotowano trzy trasy: Super GWiNT na dystansie 100 mil (161 km), GWiNT Normal o długości 110 km i Mini GWiNT o długości 55 km. Trasa każdego z nich rozpoczynała się w innej stolicy powiatu, wspólna zaś była meta w Nowym Tomyślu. –

Cała trasa jest oznakowana taśmami, przywiązanymi do drzew, krzewów i innych obiektów. Tam, gdzie biegnie się nocą do taśm dodane są elementy odblaskowe.

Pierwszy raz biegłem na takim dystansie, więc jestem bardzo dumny, że udało mi się bieg ukończyć. Wcześniej najdłuższy mój dystans to 70 km. Obawiałem się tego dystansu, ale cieszę się, ze udało mi się go pokonać. Najgorzej było pod koniec, było sporo górek i zrobiło się bardzo ciepło. Najlepiej biegło się lasami, zresztą ja bardzo lubię biegać po lasach, to najprzyjemniejsza forma obcowania z naturą mówi Aleksander Stasik z Glinna, 31 miejsce na dystansie 161 km (Super GWiNT).

Fot.: Marzena Gruszczyńska

 

„Celem, obok zapewnienia zawodnikom jak najlepszych warunków rywalizacji sportowej, jest pokazanie uroków i piękna środkowozachodniej części Wielkopolski - malowniczych lasów, urokliwych miasteczek oraz otwartych i gościnnych mieszkańców".

Tegoroczni „Gwintowcy" biegli przez bory sosnowe i świerkowe, lasy mieszane, dębowe i bukowe.  Na trasie mieli szansę spotkać się z ich dzikimi mieszkańcami  - zwykle były to sarny, lisy lub ptaki. 

To niesamowite przeżycie zwłaszcza za pierwszym razem i kiedy tak, jak biegacze na najdłuższej trasie przemierza się las nocą, z latarką na czole. Wydaje się wtedy, że las jest przeciwko biegaczowi. Coś hałasuje w krzakach, ten świat żyje. Ale potem odkrywa się harmonię i przyjemność z takiego obcowania z przyrodą – opowiada Szymański. – My ze swej strony dokładamy niespodzianki. Biegacze np. spotykają w lesie średniowiecznych wojów, których zapraszamy z festiwalu w Woli Jabłońskiej. Albo jak w ubiegłym roku, natykają się na strażnicę z żołnierzami z II wojny, z zaprzyjaźnionej grupy rekonstrukcyjnej. Emocje i zaskoczenie kompletne.

Serdecznie zapraszamy za rok!