Asset Publisher Asset Publisher

KARTKA Z KALENDARZA - DZIEŃ MOKRADEŁ

CHOĆ PEWNIE PO OSTATNICH DNIACH, GDY WODA LAŁA SIĘ RZĘSIŚCIE Z NIEBA, MIELIŚMY JEJ WSZYSCY SERDECZNIE DOŚĆ, TO JEDNAK NIE MA SIĘ CO OSZUKIWAĆ – JEJ CIĄGŁEMU UBYWANIU NIE UDA NAM SIĘ PEWNIE ZAPOBIEC.

Dzień 2 lutego 2022 r. – świętują mokradła

Wydaje się, że nastała moda na obdarowywanie dedykowanymi dniami wszystkich i wszystkiego. Jak zwykle bywa i tu idziemy w stronę „przesady”. Jednak kogo i co by nie wyróżniać w ten sposób, to jeżeli chodzi o wodę i wszystko co się z nią kojarzy, to takich dni nigdy nie za wiele. A zaczyna się to wszystko Dniem Mokradeł, który przypadał w minioną środę 2 lutego. Niestety z roku na rok Dzień ten staje się coraz smutniejszy. Oglądają stacje telewizyjne, słuchając radiowych reportaży, a niejednokrotnie po prostu wędrując i jeżdżąc po Polsce, widzimy, jak znikają z jej powierzchni kolejne podmokłe i zabagnione fragmenty, krótko mówiąc mokradła. Kiedy kończyliśmy w kraju wykonywanie źle pojmowanych melioracji, traktowanych przez dziesięciolecia tylko i wyłącznie jako „odwadnianie”, naiwnie myśleliśmy, że nastąpi „hydrologiczny cud”. Niestety wody jak ubywało, tak ubywa. Pierwsze w kolejności pod tym względem ucierpiały właśnie tereny podmokłe, gdzie zasadniczo płytkie lustro wody szybko zostało „wchłonięte” pod powierzchnię gruntu i to tak, by więcej się samoistnie na niej nie pojawić. A że przyroda pustki nie lubi, to niedawny jeszcze obszar bagniska czy moczarów, w krótkim czasie ulega naturalnej sukcesji krzewiasto-drzewiastej roślinności. Ta z kolei dokonuje już tylko „dzieła zniszczenia” w siedlisku określanym mianem wilgotnego, które tylko dzięki utraconej teraz powierzchniowej obecności wody, broniło się przed tym przez długie lata. 

Zdj.2. Ekosystemy referencyjne uczynione pracą bobrów w leśnictwie Żagań  (fot. Michał Szczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki)

Łapa w łapę, ramię w ramię

Oczywiście otaczająca nas „wodna” rzeczywistość, to nie same porażki i przegrane batalie. Przyroda na szczęście daje nam przeróżne możliwości, abyśmy mogli naprawiać to, co wcześniej bezmyślnie niszczyliśmy. Jednym z tych darów przyrody, i to okazuje się coraz cenniejszym, są najlepsi zwierzęcy melioranci - bobry. Ten niesamowicie ekspansywny gryzoń, największy z naszych krajowych gatunków, w sposób równie efektowny jak wzrost populacji, zagospodarowuje (czytaj: zalewa) kolejne fragmenty i połacie lasów. A co na to my – leśni gospodarze? A my coraz częściej wspieramy go „łapa w łapę i ramię w ramię” w tych działaniach. A podział zadań jest najczęściej wyraźny i oczywisty:

On – bóbr:

  • Wybiera miejsce;
  • Buduje tamę lub zatyka przepust ewent. urządzenie melioracyjne zwane „mnichem”;
  • Gromadzi tyle wody, ile uważa za stosowne.

My – leśnicy:

  • Wprowadzamy kontrolę poziomu wody i drożności przepustu/mnicha, poprzez ewentualne obniżanie tam i oczyszczanie wnętrza urządzenia melioracyjnego lub jego odbudowę, jeżeli jest taka potrzeba;
  • Dbamy o bezpieczeństwo osób i mienia w pobliżu rozlewiska starając się usuwać w niezbędnym zakresie, wysychające w wyniku zalania drzewa.
  • Najczęściej tworzymy w tych miejscach obszary wyłączone z gospodarki leśnej, które Decyzją Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze zaliczone zostają do tzw. ekosystemów referencyjnych.

Ekosystemy referencyjne - powierzchnie w stanie naturalnym lub maksymalnie zbliżonym do naturalnego, które są pozostawiane bez ingerencji. W ekosystemach referencyjnych nie pozyskuje się drewna, a ewentualne sporadyczne prace ukierunkowane są tylko i wyłącznie na zapewnienie bezpieczeństwa osób i mienia.

Z życia wzięte

No i tak to się potoczyło w Nadleśnictwa Lipinki w sytuacji z życia wziętej. Alarm podnieśli mieszkańcy wsi Dębinka. Kompletnie zatkany bobrowym staraniem mnich pod nieodległą drogą leśną, zatrzymał sporą ilość wody w nieckach po starych (osuszonych od wielu lat) stawach hodowlanych. Woda zaczęła niebezpiecznie napierać na dawne groble, zagrażając jednocześnie wyremontowanej od niedawna drodze gminnej. Nadleśnictwo ruszyło do działania. Najpierw odblokowanie spływu wody, poprzez udrożnienie nieczynnego mnicha. Spust wody nastąpił tak gwałtownie, że niestety podtopione zostały chwilowo łąkowe grunty zlokalizowane przy pobliskiej miejscowości. Jednak chęć fachowej odbudowy mnicha tj. zaopatrzenie go w deski spustowe tzw. szandory, wymagał radykalnych rozwiązań. Uruchomiliśmy natychmiast wykonawcę prac i nieużytkowany od lat mnich znów odzyskał dawną świetność. Na ponowne napełnienie się wodą terenowych obniżeń nie trzeba było długo czekać. Jednak tym razem to już my, a nie bobry, ustaliliśmy bezpieczny dla ludzi i akceptowalny dla bobrów poziom wody. Oczywiście poświęciliśmy fragment lasu, który przez lata spokojnie wzrastał na miejscu dawnych stawów. To jednak strata zupełnie nieistotna, przy uzyskanej korzyści. Na kilkunastu arach powierzchni zgromadzona została woda, która swoją bezcenną wartość, z pewnością najlepiej pokaże w gorących, letnich miesiącach.

Zdj.3. „Bobrowa” robota w leśnictwie Trzebiel … (fot. Franciszek Maciejak, Nadleśnictwo Lipinki)

 

Zdj.4. … i jej niezbędna korekta uczyniona staraniem leśników  (fot. Zdzisław Duda, Nadleśnictwo Lipinki)

I tak właśnie skazani na współpracę osiągamy kompromis. Jeszcze niedawne nasze dylematy, czy bóbr to nasz sojusznik, czy przeciwnik [link], coraz bardziej stają się nieaktualne. Potrzeba wody w lesie jest tak przeogromna, że jej gromadzenie, wszelkimi dostępnymi sposobami, powinno stać się naszym priorytetem. Utrata spłachetka lasu to cena naprawdę niewielka za osiągniętą korzyść.

Warto poświęcić tak niewiele, aby zyskać tak dużo.

Autor: Michał Szczepaniak

Durchschnitt (0 Stimmen)